03 Gru 2019, 22:52
Na przełomie września i października rozwój kolonii zaczął zwalniać. Potomstwa ubywało, mrówki zaczęły gardzić białkiem. Albo je ignorowały, albo udawały, że jedzą i wynosiły na śmietnik jak nie patrzyłem. Do listopada z pokaźnej górki zrobiła się szczypta poczwarek. Naturalnie zacząłem zmniejszać intensywność karmienia. Obecnie dostają niewielkiego owada raz w tygodniu, ale wydaje mi się, że niejadki wciąż oszukują i rzucają psu pod stołem albo coś, bo posiłek znika niespodziewanie i nigdzie go nie widać. Przez około miesiąc rozwój byt tak wolny, że bilans wydawał się zerowy. Kolonia nie zwiększała swojej liczebności i jedynym objawem rozwoju było pojawianie się robotnic z coraz większą głową. Pod koniec października ich wielkość zaczęła dorównywać wielkością głowie królowej. Obecnie największe robotnice mają zdecydowanie większą głowę, potomstwa przybyło niewiele, są dwie szczypty, ale wystarczyło to, żeby kolonia zaczęła znowu przyrastać dzięki czemu liczy sobie około 150 robotnic.
Czas zastoju sprowokował mnie do sprawdzenia na ile mrówki potrzebują dogrzewania. Potomstwo przy piecu zalegało o wiele rzadziej więc przełożyłem kabel grzewczy pod róg areny przy wejściu do gniazda. Co do dogrzewania niewiele się zmieniło, może rzadko, ale wciąż robotnice nosiły swoje podopieczne w ciepłe miejsce. Za to na samej arenie w końcu zaczęło się coś dziać. Czytałem wcześniej o tym, że mrówki przekopują wystrój i może to stwarzać problemy ,ale chciałem tego doświadczyć . Chciałem zobaczyć jak wygląda praca mrówek oraz ich wyczucie estetyki. I tu się nie zawiodłem. Na początku robotnice poprawiły tylko wejście do gniazda uznając je za zbyt przestrzenne, po czym na arenie zapanowała harmonia. Żaden element krajobrazu się nie zmieniał, śmietnik został schowany w lesie za skałą tak sprytnie, że przez miesiąc myślałem, że mrówki nie produkują śmieci. No, ale wszystko się zmieniło jak w zewnętrznym świecie zrobiło się ciepło. Ruszyły wykopaliska, oczywiście wszystko zaczęło się z zaskoczenia, jak napad na bank. Najpierw mrówki opróżniły pełne poidełko w ciągu nocy. Wcześniej zajmowało im to tydzień, więc stałem zdezorientowany rano nad pustym korytem i zastanawiałem się co stało się z wodą. Podnoszę poidełko, od spodu mokre, przyklejony piasek. Przecieka, czy co?? Szkoda, że powiedziałem to nagłos, bo jak odkładałem napełnione poidełko to piasek się zawalił odsłaniając korytarz i mrówki zaczęły ze mnie chichotać. To był początek zabawy, robotnice przekopywały piach tworząc nowe korytarze. Oczywiście ciągle im się waliły, to musiały ciągle go moczyć, nosiły wodę, nawet poidełko zasypywały ta, żebym się nie zorientował. Musiałem codziennie dolewać wody, żeby nie wysuszyć mchu. Po zastanowieniu, w obawie, że mrówki przeprowadzą się na arenę, przełożyłem kabel z powrotem na gniazdo, ale zabawa trwała dalej i do dzisiaj mrówki mają budowlane zrywy, co kilka dni moczą piasek i kopią.
Pod koniec października zrobiłem sprzątanie, na śmietniku znalazłem 34 trupki i troszkę szczątków (2-3 mrówki) . Zmieniłem również inkubator, bo skończyła się woda, pomimo że mrówki od bardzo dawna nie wykorzystują go do wychowu. Zrobiły sobie z niego magazyn, ale ja chciałem, żeby nasiona były w gnieździe dlatego większość nowej probówki wypełniłem wodą i nie dałem żadnych przegród. Prawie całą kolekcję nasion (trochę zostało w konektorze) przesypałem do małej probówki i położyłem na arenie. Mrówki zgłupiały. Śmietnik został podzielony na dwie kupki w tylnych rogach areny. Nasiona leżały nieruszane przez kilka dni, czasami jakaś znudzona robotnica brała jedno i chodziła z nim po arenie. Po około tygodniu mrówki miały już plan i od rana pakowały nasiona do wężyka łączącego gniazdo z areną ale chyba przypomniały sobie, że kiedyś już próbowały je tam składować i z tego samego powodu (tak podejrzewam) zaczęły przenosić je dalej. Uznały że na magazyn najlepiej nada się najmniejsza komora w gnieździe i rozpoczął się logistyczny koszmar. Gimnastyka trwała przez trzy dni, mrówki dniami i nocami układały nasionka licząc na to, że się zmieści, po czym podzieliły resztę kolekcji do konektora i największej komory na dole gniazda.
Nie wiem czy to przez moją kuchnię, ale już szósta robotnica postanowiła zdechnąć w karmidełku. Z nowości mrówki dostały nasiona brokułu i zjadły, zjadły też rzodkiewkę w dwóch odmianach, ale leżała do czasu pojawienia się pierwszych majorów. Może umknęło mi to wcześniej, ale po jej zjedzeniu mrówki zrobiły żółty chlebek. Produkują go też w kolorze brązowym, szarym i białym. Owocami przestały się interesować w październiku, mimo moich prób dogodzenia olewały wszystkie, te słodkie i te kwaśne. Przestałem je podawać i chyba zacznę dopiero na wiosnę. Poszperałem też za nasionami z elajosomami. Kupiłem ostróżkę ogrodową i wieloletnią, szczaw zwyczajny, chabra bławatka, czarnuszkę damasceńską oraz miętę pieprzową. Pomimo, że magazyny pełne zacząłem planować co podam pierwsze, ale ciągle coś grało mi z tyłu głowy. Sprawdziłem i faktycznie przeczucie mnie nie myliło, ostróżka jest trująca!! Przejrzałem jeszcze raz listę roślin zawierających mrówcze ciała i od razu przypomniałem sobie, że glistnik jaskółcze ziele też jest trujący. Z jednej strony nasiona mają elajosomy, specjalnie dla mrówek przecież. Z drugiej jednak strony są trujące. Na pewno dla ludzi, ale czy dla mrówek? Postanowiłem na razie nie ryzykować i z ostróżką się wstrzymam, jak rozluźni się w magazynie to dostaną szczaw.
Co do samego gniazd to już dwa razy robiłem mycie szyb. Bałem się, że jak podniosę wieczko to mrówki wyleją się na świat i mnie zjedzą, ale uwijałem się sprawnie i delikatnie. Początkowo nawet się nie zorientowały, po chwili zrobiło się poruszenie, ale robotnice nie chciały wychodzić za krawędź gniazda. Jak już przestały się krępować i piątka z nich jednocześnie ruszyła na podbój świata to przetarłem na sucho, zamknąłem i wyłapałem uciekinierki. Wyszło na to, że w całej akcji najbardziej bałem się o to, że zgniotę jakąś kładąc wieczko. Robotnice kopały nowe korytarze do połowy października, po czym zrobiły sobie długą przerwę i dopiero pod koniec listopada zrobiło im się ciasno i w 24 godziny wykopały kolejny korytarz. Ciekawostką jest to, że słychać jak mrówki pracują w gąbce (nie wydaje mi się, moja żona potwierdziła). Muszą się trochę nawycinać i naszarpać, żeby wyrwać kawałek i czynnościom tym towarzyszy ciche chrupanie. Robotnice urobek wynoszą na arenę, nie moczą go, nie zalepiają szyb. Pomimo moich obaw nie wniosły piasku do gniazda, przytargały tylko dwa kamyczki które większość czasu leżą w kiblu, ale zdarza się, że mrówki noszą sobie je po gnieździe i zrzucają z samej góry głównego korytarza na dno (szkło). Więc gdyby ktoś pytał czy mrówki wydają dźwięki to moje nawet hałasują.
Założyłem dziennik nawadniania, udostępniam.
24.09.-2ml ; 30.09.-1,5ml ; 04.10.-1,5ml ; 05.10.-1ml ; 10.10.-2ml ; 16.10.-2ml ; 19.10-1ml ; 22.10.-1ml ; 26.10.-1ml ; 29.10.-2ml ; 02.11.-2ml ; 07.11.-1,5ml ; 11.11.-0,5ml ; 15.11.-2ml ; 19.11.- 1ml ; 21.11.-1ml ; 26.11.-1,5ml ; 01.12-2ml
Zastanawiam się czy nasiona trujących roślin zawierające elajosomy mogą zaszkodzić mrówkom.
Chętnych do dyskusji na temat trujących nasion oraz mojej hodowli zapraszam tutaj.
Czas zastoju sprowokował mnie do sprawdzenia na ile mrówki potrzebują dogrzewania. Potomstwo przy piecu zalegało o wiele rzadziej więc przełożyłem kabel grzewczy pod róg areny przy wejściu do gniazda. Co do dogrzewania niewiele się zmieniło, może rzadko, ale wciąż robotnice nosiły swoje podopieczne w ciepłe miejsce. Za to na samej arenie w końcu zaczęło się coś dziać. Czytałem wcześniej o tym, że mrówki przekopują wystrój i może to stwarzać problemy ,ale chciałem tego doświadczyć . Chciałem zobaczyć jak wygląda praca mrówek oraz ich wyczucie estetyki. I tu się nie zawiodłem. Na początku robotnice poprawiły tylko wejście do gniazda uznając je za zbyt przestrzenne, po czym na arenie zapanowała harmonia. Żaden element krajobrazu się nie zmieniał, śmietnik został schowany w lesie za skałą tak sprytnie, że przez miesiąc myślałem, że mrówki nie produkują śmieci. No, ale wszystko się zmieniło jak w zewnętrznym świecie zrobiło się ciepło. Ruszyły wykopaliska, oczywiście wszystko zaczęło się z zaskoczenia, jak napad na bank. Najpierw mrówki opróżniły pełne poidełko w ciągu nocy. Wcześniej zajmowało im to tydzień, więc stałem zdezorientowany rano nad pustym korytem i zastanawiałem się co stało się z wodą. Podnoszę poidełko, od spodu mokre, przyklejony piasek. Przecieka, czy co?? Szkoda, że powiedziałem to nagłos, bo jak odkładałem napełnione poidełko to piasek się zawalił odsłaniając korytarz i mrówki zaczęły ze mnie chichotać. To był początek zabawy, robotnice przekopywały piach tworząc nowe korytarze. Oczywiście ciągle im się waliły, to musiały ciągle go moczyć, nosiły wodę, nawet poidełko zasypywały ta, żebym się nie zorientował. Musiałem codziennie dolewać wody, żeby nie wysuszyć mchu. Po zastanowieniu, w obawie, że mrówki przeprowadzą się na arenę, przełożyłem kabel z powrotem na gniazdo, ale zabawa trwała dalej i do dzisiaj mrówki mają budowlane zrywy, co kilka dni moczą piasek i kopią.
Pod koniec października zrobiłem sprzątanie, na śmietniku znalazłem 34 trupki i troszkę szczątków (2-3 mrówki) . Zmieniłem również inkubator, bo skończyła się woda, pomimo że mrówki od bardzo dawna nie wykorzystują go do wychowu. Zrobiły sobie z niego magazyn, ale ja chciałem, żeby nasiona były w gnieździe dlatego większość nowej probówki wypełniłem wodą i nie dałem żadnych przegród. Prawie całą kolekcję nasion (trochę zostało w konektorze) przesypałem do małej probówki i położyłem na arenie. Mrówki zgłupiały. Śmietnik został podzielony na dwie kupki w tylnych rogach areny. Nasiona leżały nieruszane przez kilka dni, czasami jakaś znudzona robotnica brała jedno i chodziła z nim po arenie. Po około tygodniu mrówki miały już plan i od rana pakowały nasiona do wężyka łączącego gniazdo z areną ale chyba przypomniały sobie, że kiedyś już próbowały je tam składować i z tego samego powodu (tak podejrzewam) zaczęły przenosić je dalej. Uznały że na magazyn najlepiej nada się najmniejsza komora w gnieździe i rozpoczął się logistyczny koszmar. Gimnastyka trwała przez trzy dni, mrówki dniami i nocami układały nasionka licząc na to, że się zmieści, po czym podzieliły resztę kolekcji do konektora i największej komory na dole gniazda.
Nie wiem czy to przez moją kuchnię, ale już szósta robotnica postanowiła zdechnąć w karmidełku. Z nowości mrówki dostały nasiona brokułu i zjadły, zjadły też rzodkiewkę w dwóch odmianach, ale leżała do czasu pojawienia się pierwszych majorów. Może umknęło mi to wcześniej, ale po jej zjedzeniu mrówki zrobiły żółty chlebek. Produkują go też w kolorze brązowym, szarym i białym. Owocami przestały się interesować w październiku, mimo moich prób dogodzenia olewały wszystkie, te słodkie i te kwaśne. Przestałem je podawać i chyba zacznę dopiero na wiosnę. Poszperałem też za nasionami z elajosomami. Kupiłem ostróżkę ogrodową i wieloletnią, szczaw zwyczajny, chabra bławatka, czarnuszkę damasceńską oraz miętę pieprzową. Pomimo, że magazyny pełne zacząłem planować co podam pierwsze, ale ciągle coś grało mi z tyłu głowy. Sprawdziłem i faktycznie przeczucie mnie nie myliło, ostróżka jest trująca!! Przejrzałem jeszcze raz listę roślin zawierających mrówcze ciała i od razu przypomniałem sobie, że glistnik jaskółcze ziele też jest trujący. Z jednej strony nasiona mają elajosomy, specjalnie dla mrówek przecież. Z drugiej jednak strony są trujące. Na pewno dla ludzi, ale czy dla mrówek? Postanowiłem na razie nie ryzykować i z ostróżką się wstrzymam, jak rozluźni się w magazynie to dostaną szczaw.
Co do samego gniazd to już dwa razy robiłem mycie szyb. Bałem się, że jak podniosę wieczko to mrówki wyleją się na świat i mnie zjedzą, ale uwijałem się sprawnie i delikatnie. Początkowo nawet się nie zorientowały, po chwili zrobiło się poruszenie, ale robotnice nie chciały wychodzić za krawędź gniazda. Jak już przestały się krępować i piątka z nich jednocześnie ruszyła na podbój świata to przetarłem na sucho, zamknąłem i wyłapałem uciekinierki. Wyszło na to, że w całej akcji najbardziej bałem się o to, że zgniotę jakąś kładąc wieczko. Robotnice kopały nowe korytarze do połowy października, po czym zrobiły sobie długą przerwę i dopiero pod koniec listopada zrobiło im się ciasno i w 24 godziny wykopały kolejny korytarz. Ciekawostką jest to, że słychać jak mrówki pracują w gąbce (nie wydaje mi się, moja żona potwierdziła). Muszą się trochę nawycinać i naszarpać, żeby wyrwać kawałek i czynnościom tym towarzyszy ciche chrupanie. Robotnice urobek wynoszą na arenę, nie moczą go, nie zalepiają szyb. Pomimo moich obaw nie wniosły piasku do gniazda, przytargały tylko dwa kamyczki które większość czasu leżą w kiblu, ale zdarza się, że mrówki noszą sobie je po gnieździe i zrzucają z samej góry głównego korytarza na dno (szkło). Więc gdyby ktoś pytał czy mrówki wydają dźwięki to moje nawet hałasują.
Założyłem dziennik nawadniania, udostępniam.
24.09.-2ml ; 30.09.-1,5ml ; 04.10.-1,5ml ; 05.10.-1ml ; 10.10.-2ml ; 16.10.-2ml ; 19.10-1ml ; 22.10.-1ml ; 26.10.-1ml ; 29.10.-2ml ; 02.11.-2ml ; 07.11.-1,5ml ; 11.11.-0,5ml ; 15.11.-2ml ; 19.11.- 1ml ; 21.11.-1ml ; 26.11.-1,5ml ; 01.12-2ml
Zastanawiam się czy nasiona trujących roślin zawierające elajosomy mogą zaszkodzić mrówkom.
Chętnych do dyskusji na temat trujących nasion oraz mojej hodowli zapraszam tutaj.
