dzień 156
6 grudnia 2018
Królowa
około 220 robotnic
kilka poczwarek
kilkanaście larw
duże pakiety jajek
Od ostatniego wpisu w dzienniku minęło sporo czasu, sporo też się zmieniło. Dziś przypada 156 dzień od schwytania królowej. Kolonia liczy sobie około 220 robotnic i posiada liczne potomstwo - dojrzewające poczwarki, kilkanaście larw i sporo jajeczek.
Poniżej krótkie streszczenie ostatnich ponad dwóch miesięcy z życia kolonii.
Karmiona naprzemiennie różnymi owadami kolonia, niezmiennie chętnie przyjmuje pokarm białkowy każdego dnia.
Po kilku dniach odkąd z dokładanych kilka razy przez królową jajeczek wykluwają się małe larwy, w komorze z potomstwem zauważam wodę przesiąkającą przez watę.Pośpiesznie obmyślam jak i gdzie przenieść kolonię. Mrówki jednak zdają się jednak jakby nie zwracać uwagi na dostającą się do wewnątrz gniazda. Mam wrażenie, że siedzą na powierzchni przesiąkającej wody, a nawet bardzo blisko niej trzymają potomstwo.
W obawie przed całkowitym zalaniem kolonii, postanawiam przenieść mrówki do starego formikarium, które kiedyś dostałem od znajomej, która przestała już hodować mrówki. Z wycinaniem komór gniazda w korku idzie dość gładko. Wycinam też dodatkową komorę na sondę termostatu. Kiedy jednak przychodzi czas na włożenie go do części gniazdowej formikarium, okazuje się, że jest ona o kilka milimetrów węższa niż korek. Jest późno w nocy, ale postanawiam jeszcze dziś spiłować nadmiar korka pilnikiem. Wszędzie są wióry, a ja wciąż nie mogę umieścić korka w formikarium, bo równomierne spiłowanie go przy pomocy małego pilnika wcale nie jest takie łatwe. Kilka razy mam już ochotę zrezygnować, ale boję się, że wody do probówki przesiąknie więcej i zaleje mrówki. Po dłuższym czasie korek z sondą termostatu wciskam jednak w część gniazdową, nawadniam go, do tylnej ścianki przyklejam kabel grzewczy, wysypuję trochę piasku na dno areny i tak delikatnie jak tylko się da wykładam podtopioną probówkę na arenę nowego formikarium. Wrzucam jeszcze gałązki i idę spać.
W ciągu niecałych dwóch dni królowa i potomstwo oraz większość robotnic przenosi się do nowego gniazda. Domyślam się, że wabi je tam temperatura. Nowe gniazdo dogrzewam podobnie jak wcześniej probówkę do temp. 29/30°C Resztę maruderów eksmituję na zbitą żuwaczkę z podtopionej probówki na arenę nowego formikarium. Kolejny raz jestem pod wrażeniem przyczepności tych mrówek. Robotnicę czterokropka zdecydowanie trudniej jest strącić czy zdjąć z dłoni niż robotnicę jakiegokolwiek innego hodowanego przeze mnie gatunku. W międzyczasie nakładam jeszcze na brzegi areny warstwę fluonu, żeby ułatwić sobie karmienie i inne zabiegi na arenie z podniesioną pokrywą. Gdy widzę jednak jak robotnice spacerują sobie po nim jak gdyby nigdy nic, ścieram go, bo [font=Lato, Awesome, Arial, sans-serif]moim zdaniem niepotrzebnie tyko szpeci całość.[/font]
Formikarium ustawiam na najwyższej półce regału z mrówkami. Wygląda pięknie, czyż nie?
Mrówki zadamawiają się na dobre. Większość trzyma się ciasno gromadząc się wokół sondy termostatu. Potomstwo ukrywają głęboko przy tylnej ściance. Co ciekawe przy podtopieniu, które wymusiło przeprowadzkę, nie ucierpiała żadna robotnica. Mam tylko wrażenie, że woda w probówce jest jakby gęstsza, jakby bardziej lepka niż pierwotnie. Dziwne.
6 grudnia 2018
Królowa
około 220 robotnic
kilka poczwarek
kilkanaście larw
duże pakiety jajek
Od ostatniego wpisu w dzienniku minęło sporo czasu, sporo też się zmieniło. Dziś przypada 156 dzień od schwytania królowej. Kolonia liczy sobie około 220 robotnic i posiada liczne potomstwo - dojrzewające poczwarki, kilkanaście larw i sporo jajeczek.
Poniżej krótkie streszczenie ostatnich ponad dwóch miesięcy z życia kolonii.
Karmiona naprzemiennie różnymi owadami kolonia, niezmiennie chętnie przyjmuje pokarm białkowy każdego dnia.
Po kilku dniach odkąd z dokładanych kilka razy przez królową jajeczek wykluwają się małe larwy, w komorze z potomstwem zauważam wodę przesiąkającą przez watę.Pośpiesznie obmyślam jak i gdzie przenieść kolonię. Mrówki jednak zdają się jednak jakby nie zwracać uwagi na dostającą się do wewnątrz gniazda. Mam wrażenie, że siedzą na powierzchni przesiąkającej wody, a nawet bardzo blisko niej trzymają potomstwo.
W obawie przed całkowitym zalaniem kolonii, postanawiam przenieść mrówki do starego formikarium, które kiedyś dostałem od znajomej, która przestała już hodować mrówki. Z wycinaniem komór gniazda w korku idzie dość gładko. Wycinam też dodatkową komorę na sondę termostatu. Kiedy jednak przychodzi czas na włożenie go do części gniazdowej formikarium, okazuje się, że jest ona o kilka milimetrów węższa niż korek. Jest późno w nocy, ale postanawiam jeszcze dziś spiłować nadmiar korka pilnikiem. Wszędzie są wióry, a ja wciąż nie mogę umieścić korka w formikarium, bo równomierne spiłowanie go przy pomocy małego pilnika wcale nie jest takie łatwe. Kilka razy mam już ochotę zrezygnować, ale boję się, że wody do probówki przesiąknie więcej i zaleje mrówki. Po dłuższym czasie korek z sondą termostatu wciskam jednak w część gniazdową, nawadniam go, do tylnej ścianki przyklejam kabel grzewczy, wysypuję trochę piasku na dno areny i tak delikatnie jak tylko się da wykładam podtopioną probówkę na arenę nowego formikarium. Wrzucam jeszcze gałązki i idę spać.
W ciągu niecałych dwóch dni królowa i potomstwo oraz większość robotnic przenosi się do nowego gniazda. Domyślam się, że wabi je tam temperatura. Nowe gniazdo dogrzewam podobnie jak wcześniej probówkę do temp. 29/30°C Resztę maruderów eksmituję na zbitą żuwaczkę z podtopionej probówki na arenę nowego formikarium. Kolejny raz jestem pod wrażeniem przyczepności tych mrówek. Robotnicę czterokropka zdecydowanie trudniej jest strącić czy zdjąć z dłoni niż robotnicę jakiegokolwiek innego hodowanego przeze mnie gatunku. W międzyczasie nakładam jeszcze na brzegi areny warstwę fluonu, żeby ułatwić sobie karmienie i inne zabiegi na arenie z podniesioną pokrywą. Gdy widzę jednak jak robotnice spacerują sobie po nim jak gdyby nigdy nic, ścieram go, bo [font=Lato, Awesome, Arial, sans-serif]moim zdaniem niepotrzebnie tyko szpeci całość.[/font]
Formikarium ustawiam na najwyższej półce regału z mrówkami. Wygląda pięknie, czyż nie?
Mrówki zadamawiają się na dobre. Większość trzyma się ciasno gromadząc się wokół sondy termostatu. Potomstwo ukrywają głęboko przy tylnej ściance. Co ciekawe przy podtopieniu, które wymusiło przeprowadzkę, nie ucierpiała żadna robotnica. Mam tylko wrażenie, że woda w probówce jest jakby gęstsza, jakby bardziej lepka niż pierwotnie. Dziwne.
